czwartek, 29 września 2016

Szamański Festiwal Uzdrawiania "Zielone Kręgi"



Kożyczkowo to maleńka wioska położona na Kaszubach. Kilka kilometrów dalej w malowniczej scenerii wśród zielonych łąk i lasów mieści się piękny dworek - Ośrodek Duchowych i Twórczych Stylów Życia. 


Okolica jest bardzo spokojna, ale w tym miejscu dzieje się bardzo dużo. Każdego miesiąca odbywają się różne, bardzo ciekawe warsztaty dotyczące rozwoju człowieka - cielesnego, duchowego i intelektualnego.


   
A raz do roku w wakacje organizowany jest Szamański Festiwal Uzdrawiania - Zielone Kręgi. Jest to prawdziwa perła wśród wszystkich festiwali, które mają miejsce w naszym kraju. Miałem okazję doświadczyć tego na własnej duszy.



 
Poranek na festiwalu rozpoczyna się Kundalini Yogą, prowadzoną przez Marka Miedziewskiego.
- Jest to niezwykły proces umożliwiający przeżycie głębokiej transformacji - wyjaśnia Marek - oczyszczenie pokładów podświadomości z negatywnych wzorców. Rozpuszcza warstwy blokujące przepływ radości i miłości.



Nieopodal Katarzyna Matejczyk prowadzi Gimnastykę Słowiańskich Kobiet z tradycji Białoruskiej. Mimo szczerych chęci nie zostaje wpuszczony, ze względów oczywistych.


Basia Styczeń zaprasza na "Chwasting - zdrowe odżywianie, jadalne kosmetyki". Kobieta jest istnym okazem zdrowia, wygląda olśniewająco młodo, choć Bóg jeden wie, ile ma lat. Basia mieszka w lesie i żywi się tylko żywą naturą i ziołami.


- Ostatni raz zachorowałam 16 lat temu. To chyba o czymś świadczy, tak?
Jest energiczna niczym nastolatka, emanuje siłą i mądrością. Zbieramy razem zioła, uczymy się je rozpoznawać i przetwarzać.
- Nasi przodkowie używali roślin występujących w naszym klimacie do wytwarzania posiłków, herbat, kosmetyków, używali je do uzdrawiania. Na przestrzeni historycznych dziejów ta tradycja gdzieś nam uciekła i zioła zostały uznane za chwasty.



Basia wprawia wszystkich w totalny zachwyt. Biega, gotuje, czaruje, opowiada, wyjaśnia, a wszystko z tak cudną gracją, z takim wdziękiem, niczym poezja pisana na żywo anielskim piórem...
Po warsztatach zjadamy wykwintny posiłek dłońmi, a polne kwiaty uśmiechają się do nas z miseczki.


Festiwalowa wioska staje się coraz bardziej przyjazna, atmosfera się rozkręca, radośni, kolorowi ludzie wymieniają się życiowymi doświadczeniami, a najbardziej szczęśliwe są chyba dzieci. To specjalnie dla nich przygotowane zostały warsztaty Leśnej Akademii Wyobraźni, które prowadzą Ewa Czapiewska i Maria Graczyk. Odbywają się każdego dnia festiwalu, więc rodzice śmiało mogą zostawić swe pociechy w dobrych rękach, a sami uczestniczyć w innych zajęciach.


W międzyczasie trwają przygotowania do indiańskiego szałasu potów. O jego kosmologii opowiada Wojciech Wieconkowski - mistrz ceremonii i współorganizator festiwalu.


 – Z sauną ma to tyle wspólnego, że też jest gorąco i jest para. Ale na tym podobieństwa się kończą. Szałas potów jest to doświadczenie, które pomaga głębiej poznać siebie, jest to też przestrzeń, w której człowiek może otrzymać uzdrowienie dzięki kochającemu objęciu Ziemi. W łonie Matki jest ciemno i gorąco, w obecności podstawowych mocy świata, świadomość ludzka pogłębia się i rozświetla nowe, wcześniej nieznane lub zapomniane pola.



W czasie festiwalu mają odbyć się trzy ceremonie szałasu potów. Jeden z nich ma prowadzić Shuni Giron - Duchowa Przewodniczka Starszyzny Majów z Gwatemali. 


To ona przyciąga na swoje "zajęcia" najwięcej osób. Pierwsze wykłady dotyczą Kosmologii Majów i ich Kalendarza. Majowie - Nawigatorzy Czasu - dopiero od niedawna dzielą się swą wiedzą z resztą świata. Wcześniej, przez setki lat Biały Człowiek nie był gotowy na tak potężną świadomość. 


A Shuni, która przyjechała do nas, do Polski, ma Moc. Ona jest Mocą. Przekazuje dużo informacji, naucza i robi to doskonale. Wieczorem prowadzi Ceremonię Ognia. Poznajemy dwadzieścia Majańskich Energii i zyskujemy wiedzę i narzędzia do uzdrawiania naszego życia.


 Zaprzyjaźniam się z Mariolą Floreską - główną organizatorką festiwalu i właścicielką terenu - wspaniałą, pełną ciepła i pozytywnej energii kobietą.




Jako że mam ze sobą cały sprzęt do filmowania zostaję mianowany, ku mej wielkiej radości, głównym dokumentalistą zachodzących wydarzeń. Także kochani powstanie szamański film!


  
Czasami, w naszym codziennym życiu, decydujemy się rozwiązać jakiś problem i udajemy się wtedy na określone zajęcia, terapię czy rozmowę ze specjalistą. Potem przez pierwszych kilka dni bardzo silnie to przeżywamy. A na festiwalu "Zielone Kręgi" nie ma na to czasu, warsztaty dzieją się jedne po drugich lub równocześnie. I jest z czego wybierać: "Warsztaty Wolności Wewnętrznej", "Odblokuj swoje ciało", "Praca ze zwierzętami Mocy", "Neurofizjologiczne oddziaływanie chwili obecnej w nieskończoności", "Baśnie ludów ziemi", "Święta Geometria", "Masaże indywidualne", "Medytacja w polu Serca"... A każde zajęcia z osobna nauczają, odblokowują, rozwijają, oszałamiają, uderzają mocno!



Czas przyspiesza, a transformacje trwają. Dni zaczynają się mieszać ze sobą, a zajęć nie brakuje. Kręci mi się w głowie. Z pokerową twarzą biegnę na warsztaty prowadzone przez wspaniałą Alinę Jurczyszyn "Uwolnij swoją pieśń". Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe, chodzi tu o pracę ze swym wewnętrznym głosem, ukrytym pod wieloma warstwami. Alina skutecznie demaskuje powielane przez nas od dziecka wzorce, rozpuszcza w niebyt wszelkie naśladowane akcenty i dociera głęboko do źródła naszego ja, gdzie w ciszy ukryta na swój głos czeka jedyna i niepowtarzalna nasza własna pieśń. 



Tymczasem w Maloce mamy okazję posłuchać i nauczyć się pieśni indiańskich na zajęciach prowadzonych przez Tommiego Harevisa - Majańskiego Strażnika Dnia - oraz muzyka, kompozytora i wg mnie najlepszego flecistę w Polsce. Praktykujemy pieśni indiańskie z wielu różnych tradycji Ameryki Północnej i Południowej.


Następnego wieczoru Tommy daje nam magiczny koncert, a Księżyc na niebie aż piszczy z zachwytu.


Podobnie dzieje się na dwóch przecudnych koncertach zespołu Annutara i Mayatri. Nie sposób opisać, do jakich międzyplanetarnych miejsc można dotrzeć, czując wibrację tych dźwięków... 



Energia festiwalu zmienia się, co jest mocno wyczuwalne, bo i wszyscy się zmieniamy. Sięgamy głęboko wewnątrz siebie, co nieraz jest bolesne, napotykamy swe blokady, które czasami są bardzo nieprzyjemne. To jest właśnie czysta esencja rozwoju osobistego... ileż barier trzeba pokonać, z iloma własnymi "sprawami" trzeba się zmierzyć, aby dotrzeć do źródła lęku i w końcu się od niego uwolnić, pod ile wzniesień trzeba się wspiąć, aby móc wreszcie swobodnie dreptać "z górki"... Ach, rozwój duchowy, praca nad sobą, nad swymi słabościami, praca z ciałem to nieraz istna mordęga, ale za to efekty są tak potężne, że stukrotnie wynagradzają każdą włożoną weń energię.






Jedna z uczestniczek wyznaje mi w wywiadzie:
- Czuję, że pracując sama ze sobą, potrzebowałabym przynajmniej rok czasu, aby zrozumieć pewne rzeczy. Tutaj zadziewa się to w ciągu zaledwie kilku dni! - uśmiecha się pięknie przez łzy.



Jednym z głównych punktów Festiwalu jest Ceremonia Dwóch Tytoni, którą prowadzi Duchowa Przewodniczka z Ekwadoru - Pilar Ortega. Rytuał odbywa się w Maloce i przez całą noc dudni szamański bęben. Nie uczestniczę w wydarzeniu, ale czuwam. Energia Ceremonii rozprzestrzenia się dużo dalej poza Maloce, a ja odlatuję w swoje gwiazdy...


Na Zielonych Kręgach również sporo się tańczy. Różne tradycje, a różne techniki, a każdy może znaleźć coś dla siebie. Mają miejsce warsztaty "Tańca Pięciu Elementów", "Tańca Światowego Pokoju", "Etnicznego Tańca Starego Kontynentu", "Zatańcz ze swoim plemieniem"... Świat wiruje dookoła - tango, bolero, rumba i samba! Zostawiam kamerę i rzucam się w wir roztańczonych ciał!


Festiwal trwa, a uczestnicy powoli stają się jedną rodziną. Nie trzeba wiele rozmawiać, w oczach lśni zrozumienie, wielu przeżywa podobne historie, wszyscy jesteśmy w trakcie nauki życia, staramy się być lepsi dla samych siebie i otaczającego nas świata. W mongolskiej jurcie trwa właśnie Krąg Kobiet Mocy - "Ukochaj swoją nagość". Mistyczne karaoke czakry sakralnej w akompaniamencie chóru pozostałych. Któż wie, co tam się działo! Matki, siostry, córki, babcie jednoczą się w swej kojąco miękkiej energii. 


Na polance nieopodal rodzice ćwiczą Jogę ze swoimi dziećmi. Żurawie latają po nieboskłonie, a drzewa patrzą na nas cierpliwie. Basia z chwastingu częstuje ludzi jadalnymi kosmetykami z ziół. Świat niby taki sam, a jednak inny troszkę...



Zapraszam wszystkich na mój czarodziejski film dokumentalny z "Zielonych Kręgów", który wkrótce będzie dostępny tutaj na blogu, na stronie fejsbukowej PASIKONIZM CZYLI JAK PRZEBUDZIĆ W SOBIE ŻYCIE oraz na Youtube - ejkumpsi :)

 Trailer filmu "Zielone Kręgi"



Tekst ukazał się pierwotnie w "Gazecie Jarocińskiej".
Zdjęcia z Festiwalu:
Agnieszka Gajzlerowicz
Marcel Bird
i inni

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz