środa, 1 czerwca 2016

ZACZAROWANA BRAZYLIA - czyli o cyckach, co podobają się Duchowi Jaskini na Ziemi Chrapiącej

Oto ciąg dalszy przygód dzielnych podróżników, którzy w dzisiejszej historii docierają do magicznego miejsca, w którym spotka ich zgoła coś innego.



Ale zanim wyruszymy w podróż, kilka jeszcze fotek pięknych z Ziemi Kryształowej, w której to cały już miesiąc mieszkaliśmy, a setki dojrzałych owoców awokado codziennie z drzew w ręce nasze spadało.



Kiedy się mierzy wysoko...



...po drodze można się potknąć...



... ale jeśli się chce


zdobyć można każdy punkt.



To jeszcze Ziemia Kryształowa, Jej cudowna szata, a także dźwięki i fale, zapachy i częstotliwości:


 174 hz - Foundation of Conscious Evolution



 285 hz - Acceleration of Conscious Evolution




 396 hz - Liberation of Fear and Guilt




✓ 417 hz - Facilitating Change





✓ 528 hz - Transformation and Miracles





✓ 639 hz - Connecting Relationships





✓ 741 hz - Consciousness Expansion





✓ 852 hz - Awakening Intuition





✓ 963 hz - Transcendence



Pasikonik, Kuzyn i Aisha tymczasem ruszają w stronę Ziemi Chrapiącej.















Jeśli już zasnąć w cieniu brazylijskiego Słońca, to tylko w cieniu "Psychoterapii pranicznej".





Tym się różni turysta od podróżnika, że ten pierwszy za atrakcjami wodospadów patrzy w przewodnika, a podróżnik w las idzie, rzekę znajduje i idzie w jej górę.






Ale nie o tym chciałem mówić.



Tej historii nie różni narracja od fotografii, bo i narrator i fotograf, oddać tego nie potrafi
 chowają się słowa,
kamera na kolana pada,
kiedy serce radością włada
świadomość zdrowa do szyszynki wpada.





Dojechaliśmy autobusem do końca, a dalej ziemia chroniona i chrapiąca. Żadnych asfaltów, miast, kominów, świateł. Za to jaskinie, rzeki i gwiazdy, czyli to, co pasikoniki kochają najbardziej.



Ziemia Chrapiąca temu zawdzięcza swą nazwę, iż na ogromnym, prawie bezludnym terenie, wśród gór i lasów kryje się ponad 200 imponujących jaskiń, przez które przepływają duże rzeki i potoki, a wiatr świstający pomiędzy tunelami i labiryntami skał wytwarza falę o "chrapiącym" dźwięku.




Kiedy dotarliśmy do pierwszej dużej jaskini Słońce chyliło się ku zachodowi.



Atmosferę tego miejsca lepiej oddaje ten krótki filmik (koniecznie z głosem).



Niektóre z zamieszkujących tu Istot miały niezwykłą aurę.






Kuzyn wyciszył się. Nasłuchując śpiewu został w tyle, a my z Aishą, totalnie oczarowani ciepłym i radosnym powitaniem Duchów Jaskini, wchodziliśmy coraz głębiej.


Wibracje podniosły się do nieograniczoności. 
Upał dnia i rześka, zimna woda błogosławiły nasze ciała, choć im wchodziliśmy głębiej jaskini, tym robiło się ciemniej, a rzeka coraz szybszym nurtem płynęła.



Zdjęcia pochodzą z dnia następnego, tymczasem my, zgubiliśmy wszystkie ubrania i wspinaliśmy się po skałach wzdłuż rzeki na golasa, tak jak ta jaszczureczka.



Głębiej było już prawie ciemno, a my niesieni kosmiczną falą brnęliśmy dalej, słuchając Istot tu mieszkających.




Po jakimś czasie wspinaczki i zabawy
naszym oczom ukazała się Plażyczka!





Nie wiadomo kiedy, a szarość zaczęła spowijać wszystko, co widzimy.
Z tej strony góry też się ściemniało i trzeba było wracać.


Uświadomiliśmy sobie, że się wpakowaliśmy w kabałę. Zaraz zrobi się totalnie ciemno, a my zupełnie nadzy, bez zapałek i latarki, utknęliśmy w miejscu, gdzie mieszka milion nieznanych nam zwierząt, insektów, istot, roślin i dźwięków!


W jaskini zrobiło się już całkiem ciemno. Przeszedłszy krótki odcinek po omacku w akompaniamencie odgłosu czarnej, rwącej rzeki wróciliśmy się szybko, by znaleźć może jakieś wyjście przez las, ale tam tylko nieokiełznana plątanina roślinności i wysokich skał.


Wróciliśmy do jaskini, ale tam było tylko nic widać.


Biegałem w jedną i drugą stronę, a za mną Aisha i nie mogliśmy się zdecydować, czy ryzykować przechodzenie przez las po wysokich skałach,  czy przez śliską i niebezpieczną jaskinię , czy może zostać na polance całą noc, czekając poranka...?


Zdecydowaliśmy się brnąć przez jaskinię i tak krok po kroczku po omacku, szliśmy w głąb nieznanej, acz miękkiej w dotyku skalnej przestrzeni. Nie sposób opisać wrażeń. Jak świadomy sen, wyobraźnia i dźwięki szalały o skały!


Tymczasem Kuzyn zastanawiał się już drugą godzinę czy nas nie poszukać.


Po nieokreślonym czasie  zobaczyliśmy z daleka poruszające się światełko - to Kuzyn z odsieczą!
Trochę to trwało, zanim nas zobaczył, gdyż śpiewy i rwąca rzeka zagłuszały nasze ludzkie wołania, a wciąż dzielił nas labirynt skał i ciemność pod stopami.



Kuzyn z latarką zdecydowanie ułatwił nam dalsze przedzieranie się, właściwie dzielny Kuzyn z latarką uratował nas!





Jako że stary Duch Jaskini lubi ołtarzyki, ludzie postawili dla niego jeden.


Jako że ludzie lubią cycki,


na ołtarzu znajduje się kamienny odlew kobiecych, krągłych piersi.


 Życie jest piękne, prawda? :)

2 komentarze: